Nie dam rady, to dla mnie za trudne, to na pewno zbyt skomplikowane, te treningi to są dla młodych i wysportowanych, nie będę wiedział, od czego zacząć…znamy to, słyszeliśmy to wiele razy. My trenerzy na własne uszy a Wy drodzy podopieczni we własnych głowach w myślach lub w swoich własnych głosach.
Niestety często używamy tych wytłumaczeń jak bezmyślnych wymówek, ponieważ aby stwierdzić, czy damy czemuś radę lub nie, to najpierw powinniśmy dać sobie szansę i spróbować. Dyskutować możemy jedynie w sytuacji, kiedy mamy za sobą pewne doświadczenia, próby i włożoną energię oraz zaangażowanie a pomimo to ten proces zakończył się niepowodzeniem. O tym napisze nieco więcej w późniejszej części, teraz skupimy się natomiast na tych, którym wydaje się, że nie dadzą rady, chociaż nigdy nie spróbowali. Najważniejsze w tym procesie to podjąć decyzję i dać szansę sobie oraz specjaliście, z którym zaczniemy współpracować.
I tylko albo aż tyle
Wybierzcie trenera, umówcie się z nim na spotkanie, powiedzcie co jest dla Was ważne, opracujcie krótkoterminowy plan działania (na te długoterminowe przyjdzie czas nieco później jak lepiej się poznacie) i załóżcie z góry, że wytrzymacie nie krócej jak 2 miesiące. Takim zaufaniem musicie obdarzyć trenera aby dać sobie i jemu szansę na spokojne wdrożenie Was w proces, pokazanie możliwości, wzajemne poznanie i pierwsze zauważalne efekty. Cała reszta wtedy leży już po drugiej stronie w gestii trenera.
I tu trenerze zwracam się do Ciebie…proszę nie zepsuj tego!
Zgłosiła się do Ciebie osoba, której nie było łatwo podjąć decyzję o rozpoczęciu współpracy. Ta osoba (nasz klient) czuje się nieswojo ponieważ to nie jest jego naturalne środowisko. Zdecydowanie funkcjonuje ona teraz poza strefa swojego komfortu. Twoim zadaniem, jest go oswoić z okolicznościami w najłagodniejszy sposób jaki to możliwe, obniżyć barierę stresu i barierę wejścia do minimum.
Tak powinniśmy rozpocząć współpracę z klientem aby małymi kroczkami pokonywać kolejne etapy, odnosić małe sukcesy i poznawać się wzajemnie. Niezwykle istotna jest tu pierwsza rozmowa z klientem. Ważne abyśmy umieli słuchać z czym do nas klient przyszedł, zadawajmy pytania, ustalmy dla czego akurat teraz zdecydował się na współpracę. Spytajmy co jest dla niego ważne? Opowiedzmy nieco o sobie, jakie mamy doświadczenie? Z kim na co dzień i najczęściej pracujemy? Opowiedzmy jakie efekty mają nasi klienci, kiedy możemy się ich spodziewać z jakimi problemami zdarzyło nam się już borykać? Dajmy przykłady, że wiele osób kiedyś siedziało w tym miejscu, byli pełni obaw i wątpliwości a teraz rozpoczynają kolejny rok treningów i nie wyobrażają sobie życia bez nich.
Przestawmy metodach, jakich używamy do określenia poziomu sprawności klienta, uspokójmy, że to nie będą żadne karkołomne sprawdziany, tylko proste rzeczy, które absolutnie każdy jest w stanie wykonać. Pytajmy dokładnie, ale w przystępny sposób o stan zdrowia podopiecznego i ewentualne czynniki, które mogą nas nieco ograniczać.
Kluczowe w sukcesie
Postarajmy się ustalić organizację naszej współpracy na najbliższe parę tygodni. Nie ma sensu wybiegać dalej bo nie jesteśmy w stanie tego ustalić. Pierwsze 4 treningi wpisane do kalendarza dadzą nam już wystarczający obraz tego jak nasza współpraca może funkcjonować w przyszłości. Czy potrzebne będą korekty czy zupełna zmiana systemu. Ale nie rozstrzygajcie tego od razu. Dajcie sobie nieco czasu. W praktyce musicie przetestować, czy założony czas na dojechanie do klubu/studia jest wystarczający, czy nie pojawią się jakieś inne kwestie związane z pracą czy rodzoną, których nie przewidzieliście w trakcie pierwszego spotkania?
Jestem przekonana, że dobrze poprowadzona pierwsza rozmowa to już 80-90% sukcesu. Później zostanie już prowadzić nam klienta od punktu A do punktu B. Każdy kolejny ukończony trening i wykonane zdanie będzie nam otwierać nowe możliwości. Będzie budować pewność siebie klienta oraz naszą, że wybraliśmy odpowiednią drogę.
Nie realizujemy swoich celów! Tylko cel klienta.
A jego celem (chociaż może jeszcze o tym nie wie) jest wytworzenie potrzeby ruchu, która będzie towarzyszyć mu już do końca życia. Tylko to jest w tym momencie ważne. Nie możemy tego zepsuć. Dawajmy proste zadania i nagradzamy za małe sukcesy. Na tym etapie niemal zawsze mniej znaczy więcej. Nasz podopieczny po każdym ukończonym treningu powinien mieć przeświadczenie, że wykonał dobrą pracę. Niech wie, że powierzone mu zadania były z jednej strony wymagające ale z drugiej absolutnie możliwe do wykonania. Podopiecznemu powinno towarzyszyć uczucie przyjemnego zmęczenia natomiast nigdy mocnego „zajechania” po którym potrzebuje kilka dni aby do siebie dojść a kolejnych kilka żyje ze stresem, że znowu będzie musiał przez to przechodzić. Niemal na pewno doprowadzi to do szybkiego wypalenia, spadku motywacji i zakończenia współpracy. W pierwszych etapach nasz podopieczny powinien wychodzić z zajęć z lekkim niedosytem i rezerwą. Dzięki takiemu podejściu damy sobie nawzajem czas na wzajemne poznanie, ocenienie reakcji organizmu na nowe bodźce, których wcześniej nie doświadczał, na zebranie feedbecku o samopoczuciu fizycznym i psychicznym następnego dnia i wpływie tego co udało się wykonać na inne czynności dnia codziennego. Pamiętajmy, że naszym jedynym, głównym celem jest to aby za rok o tej porze dalej z tym człowiekiem pracować. Więc mamy czas, nie próbujmy przeskakiwać i przyspieszać kolejnych etapów, nie bójmy się zrobić regresu jeśli sytuacja tego wymaga. Nieplanowana przerwa w zajęciach, urlopy, wakacje, choroba, zwiększony stres w pracy to ewidentnie sytuacje, które koniecznie należy wziąć pod uwagę i uwzględnić w naszym planie treningowym. Nie dokładajmy wtedy dodatkowego stresu związanego z mocnym treningiem. Nie starajmy się zaimponować naszą znajomością trudnych ćwiczeń, umiejętnością zmęczenia, twardym charakterem odpornym na narzekanie i uwagi.
Jeśli klient będzie miał wytworzoną i zakorzenioną potrzebę ruchu, będzie widział że daje radę sprostać kolejnym treningom, że czuje się po nich dobrze to obdarzy nas na prawdę dużym zaufaniem. I na pewno będziemy mieli czas i okazję aby stopniowo zwiększać obciążenia i pokonywać kolejne bariery. Ale będzie to jedynie „efekt uboczny” regularnego uczestniczenia w procesie. To jest absolutnie najważniejsze!
Podsumowanie
Uważam, że wzajemne zrozumienie swoich ról i sytuacji w powyższy sposób sprawi, że używanie wymówki „nie dam rady” nigdy nie będzie miało zastosowania ponieważ najzwyczajniej w świecie można to zrobić tak, żeby podopieczny zawsze DAŁ RADĘ.